Agnieszka Piskozub-Piwosz recenzuje Happaro

Spodziewałam się dobrej i mądrej książki, znalazłam książkę świetną, którą chce się połknąć za jednym zamachem, a jednocześnie aż szkoda ją kończyć, wiedząc, że to dopiero pierwszy tom i trzeba będzie czekać na kolejny! Zdaję sobie sprawę, że to książka dla młodzieży, i przyznam, że odrobinę zaniżało to moje oczekiwania. A jednak przez większość lektury nie czułam, że to książka dla czytelnika młodszego ode mnie.

Po książkę Jolanty Elkan-Wykurz sięgnęłam z wielką ciekawością, znając Autorkę z przenikliwych, empatycznych i mądrych wypowiedzi na różne tematy. Wiem, że fragmenty historii pojawiały się wcześniej w internecie, jednak nie lubię czytać powieści z ekranów – stąd informacja o planowanym wydaniu książki na papierze przez Pewne Wydawnictwo bardzo mnie ucieszyła i z niecierpliwością czekałam, aż książka znajdzie się w moich rękach.

Strasznie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam kopertę z książką, na dodatek ozdobioną przepięknymi znaczkami – nie wiedziałam jeszcze, czyjego autorstwa, stąd pierwsze, na co zerknęłam po otwarciu tomu – kto jest autorem ilustracji. Zaskoczyło mnie, że to także sama Autorka!

Pomysł ze znaczkami i kartą z portretem bohatera mnie zauroczył, jednocześnie windując oczekiwania co do samej książki i jej wykonania. I tu na plus odnotuję pokrótce: papier, jaki bardzo lubię (grubość, kremowość, matowość), mapę nie tylko w książce i na okładce, ale także jako oddzielny arkusz. Nim przejdę do treści, muszę odnieść się jeszcze do jednego aspektu książki: redakcji i korekty. Tu z wielkim smutkiem znalazłam sporo niedociągnięć – zwłaszcza drobnych potknięć interpunkcyjnych czy typicznych… Mocno kontrastują one z subtelnym pięknem wydania.

Wreszcie treść. Nie zawiodłam się ani trochę, a jednak zaskoczyło mnie to i owo. Spodziewałam się dobrej i mądrej książki, znalazłam książkę świetną, którą chce się połknąć za jednym zamachem, a jednocześnie aż szkoda ją kończyć, wiedząc, że to dopiero pierwszy tom i trzeba będzie czekać na kolejny! Zdaję sobie sprawę, że to książka dla młodzieży, i przyznam, że odrobinę zaniżało to moje oczekiwania. A jednak przez większość lektury nie czułam, że to książka dla czytelnika młodszego ode mnie. Bohaterowie kolorowi, różnorodni, a wszyscy – nawet czarny charakter – oddani uczciwie i wydaje się, że z sympatią. Fabuła przebiega tak, że za każdym razem, gdy przechodzi od przygód jednej postaci do innej, czuje się zawód i zniecierpliwienie, a jednocześnie radość z powrotu do wątku, który wcześniej wciągnął. I tak przez cały czas – nasunęło mi to najlepsze literackie skojarzenia.

Czytając, interesuje mnie zwykle nie tylko fabuła i przygody bohaterów, ale także świat, w jakim zostali umiejscowieni. Za ten świat należą się Autorce szczególne laury. Jednocześnie jest ugruntowany mitycznie (jakże mnie, religioznawczynię z wykształcenia, zachwycają opisy ludów, ich bóstw i wzajemnych relacji), prawdopodobny historycznie i uniwersalny. Niby przedindustrialny, a przecież nie brak w nim nowoczesnych gadżetów, z parodią tłumacza Google włącznie (uśmiałam się serdecznie), niby pastersko-rolniczy, a przecież kwestie władzy i manipulowania prawem jakby wzięte z naszego podwórka.

Długo jeszcze mogłabym chwalić, lecz by nie przedłużać, zaznaczę tylko jeden wątek. Autorka żongluje w książce wieloma piłeczkami: i fascynującą przygodą, i opisami bohaterów, i zarysowywaniem świata, i przesłaniem moralno-teologicznym (dyskretnym i nieoczywistym). Odnajduję w powieści liczne bliskie mojemu sercu wątki (feministyczny, otwartości lub zamknięcia na inność, uzależnień, radzenia sobie z lękami lub trudną przeszłością, relacji rodzinnych…) w sposób całkowicie pozbawiony zadęcia, moralizatorstwa czy tanich wzruszeń. Jako bardzo krytyczna czytelniczka odnotowałam tylko dwa czy trzy miejsca, w których coś mnie w sposobie narracji zirytowało, przy czym jedno z nich humorystycznie podsumował sam narrator powieści (wątek garderobiano-rycerski).

Największe zastrzeżenie – nie wiem, jak to się skończy, i nie mogę się doczekać!

Agnieszka Piskozub-Piwosz

30.12.2017

3 thoughts on “Agnieszka Piskozub-Piwosz recenzuje Happaro”

  1. Podpisuję się pod wszystkimi spostrzeżeniami zawartymi w recenzji Agnieszki Piskozub-Piwosz. Mnie też wciągnęła w lekturę szczególna atmosfera tej książki – osobliwa mitologia oraz tajemnice, których po lekturze pierwszego tomu jeszcze nie umiem przeniknąć i nie mogę ocenić, czy to tylko tymczasowa niewiedza, która po lekturze kolejnego tomu (tomów?) zniknie, czy też są to tajemnice o charakterze metafizycznym, nieusuwalne. Zwyczajność w tej książce jest przemieszana z niezwykłością, szlachetni występują obok niegodziwców, a niektórzy incydentalnie tylko bywają niegodziwi albo słabi. Nie mogę się też doczekać odpowiedzi na pytanie czy ustrój autorytarny zadomowi się na dobre w Happaro i jak długo przetrwa, czy tyran będzie długo rządził i zdąży zniszczyć miasto i kraj cały, a także, kim w końcu okaże się Sil? Pozostaje więc tylko prosić autorkę o ciąg dalszy ….

Skomentuj Krystyna Gutowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *